„Przede wszystkim, chciałabym Wam podziękować i pogratulować, że tak świetnie zorganizowaliście to wydarzenie, które wniosło wiele zmian w sercach ludzi, którzy w nim uczestniczyli. Zdołaliście zebrać i zintegrować wspaniałych ludzi , którzy swoim postępowaniem dawali piękne świadectwo wiary. Bardzo podoba mi się też inicjatywa „Kilometrów Miłości” i tego, by nie pielgrzymować tylko dla siebie samego i własnego rozwoju. Mam wielką nadzieję, że uda się zebrać potrzebną kwotę by wybudować studnię dla potrzebujących !”
„Moja pierwsza pielgrzymka, pierwsza na rolkach. Od 1 stycznia 2016 borykam się kontuzją – w tym roku dwa razy skleciłam staw kolanowy. Gdy od marca zaczęłam samodzielnie chodzić , dziękowałam Bogu za to, że jest coraz lepiej, za ludzi których spotkałam w tym czasie, którzy bardzo mi pomogli. Zaczęła się rehabilitacja: basen, rower, rolki. W między czasie kolega z pracy zapytał się czy jadę na pielgrzymkę rolkową i tak dał mi tym pytaniem dużo do myślenia. Zmobilizował mnie do pracy. 1 lipca pojechałam podziękować za to dobro, które dostałam w czasie kontuzji. Wszyscy w koło mówili nie, to się udać nie może, przecież jeszcze Cię to kolano boli. Dziś wiem że ten czas i ten ból w trakcie, umocnił mnie w intencjach które wiozłam. Gdy dojechałam na miejsce, nie mogłam pojąć że się udało (tu podziękowania dla organizatorów i osób które jechały – nie zawsze asfalt był łaskawy ). Tak, dałam radę. Tak, to był piękny czas. Tak, chce pojechać za rok (może już z innymi intencjami i podziękowaniami)”.
„Była to moja pierwsza pielgrzymka na Jasną Górę. Jeszcze nigdy nie miałem okazji uczestniczyć w podobnym wydarzeniu. Moje wrażenia z uczestnictwa w pielgrzymce są bardzo pozytywne. Prawdę powiedziawszy to nie spodziewałem się tak cudownej atmosfery. Organizacja pielgrzymki była zapięta na ostatni guzik, widać że organizatorzy włożyli wiele serca i swojego czasu, aby zapewnić pielgrzymom to, co w trasie jest niezbędne. W przyszłym roku z pewnością postaram się namówić znajomych do uczestnictwa w tak wspaniałym przedsięwzięciu, jakim jest Wrocławska Rolkowa Pielgrzymka na Jasną Górę”.
„Bardzo się cieszę, że zdecydowałam się, czy odważyłam na udział w rolkowej pielgrzymce na Jasną Górę. Był to czas oderwania się od spraw codziennych, czas poświęcony Bogu i bliźniemu, czas przeznaczony na modlitwę i rozmowy, spotkanie z Bogiem w drugim człowieku. I właśnie to zapamiętam na długo: radość z bycia z innymi i dla innych, bliskość natury, myśli skierowane na tu i teraz”.
„Była to moja pierwsza pielgrzymka rolkowa. Miałem pewne obawy co do tak długiej trasy, ale w momencie startu wszystkie minęły. Śpiew, modlitwa, wyciszenie, wspaniale wypełniały kolejne etapy podróży. W dobie „szybkich czasów” gdzie człowiek zatraca się często w tak naprawdę sztucznie nakręconym pędzie, jest to czas kiedy można i trzeba się zatrzymać, aby wzmocnić ducha, i przemyśleć sens istnienia. Piękne okolice, lasy, pola, na wzniesieniach i dolinach, powiew wiatru na twarzy przypominają człowiekowi skąd przybył i do kogo zmierza. W drodze atmosfera była wspaniała, do czego każdy z pielgrzymów dołożył cegiełkę. Były małe upadki, kolizje ale wzajemne wsparcie braci i sióstr minimalizowało w zasadzie większość! Trzeba również wspomnieć o wielkiej solidarności grupy, która szczególnie widoczna była w pomocy niesionej słabszym przy wyższym tempie jazdy czy wzniesieniach za co Bóg im zapłać. Zapamiętam rownież Księdza Jerzego, dzięki którego aktywności i niesamowitej energii, mamy tyle pamiątek w postaci zdjęć czy filmów robionych z delikatnie mówiąc miejsc niestandardowych. ale również Bóg zapłać Księdzu Jerzemu za żywy i transparentny wzór człowieka wiary wyrażający się w każdym działaniu jakie podejmuje. Nie mogę nie wspomnieć o „porządkowych”, którzy spisali się świetnie i naprawdę wykonali ciężką pracę, której efektem było poczucie bezpieczeństwa każdego z Nas! Dziękuje Wam jak również wszystkim organizatorom, Pauli, Karolci, ratownikom, braciom kierowcom, wszystkim o których nie wspomniałem, a których Najświętsza Panienka Niech ma w swojej opiece!Z Panem Bogiem i do zobaczenia za rok!Ps. Nigdy nie zjadłem tyle kabanosów co w drodze”.
„Gdy dowiedziałam się od księdza Piotra o organizowanej pielgrzymce rolkowej z Wrocławia cały czas czułam, że muszę tam być. Wiedziałam, że na pewno łatwo nie będzie, przecież jestem po wypadku samochodowym i do dziś odczuwam jego skutki. W duchu wierzyłam, że z pomocą Matki Boskiej Częstochowskie dotrę do celu. Poza tym nie mogłam zawieść tych wszystkich, którzy we mnie wierzyli, przekazali swoje intencje, a przede wszystkim musiałam zrobić to dla siebie. Podczas trudnych odcinków na trasie doświadczyłam bliskości Matki i pomocy przyjaznych mi osób. Podczas tych 4 dni przekonałam się, jak wiele osób szuka Boga, bo przecież każdy w swoim sercu skrywał intencje z którymi pielgrzymował. Matka Boska podczas tych dni pokazywała swoją moc, dając mi radość, pokój, równowagę duchową i dodając odwagi na kolejne kilometry. Pokazała również że jesteśmy sobie nawzajem potrzebni i ciężko byłoby pokonywa kilometry bez jakiegokolwiek wsparcia i modlitwy. Dziękuje jej za osoby, które poznałam w trakcie tej drogi, zarówno te które pomogły mi fizycznie i psychicznie w trudnych chwilach. Był to dla mnie błogosławiony czas, którego właśnie potrzebowałam. Swój trud pielgrzymowania ofiarowałam za siebie, za moją rodzinę, przyjaciół i najbliższych znajomych, którzy potrzebują w swoim życiu przemian duchowych oraz osiągnięcia wymarzonych celów”.
„Pan Bóg też jeździ na rolkach
Dojechałam do Jasnej Góry. 221 kilometrów na rolkach. Mam 43 lata, rolki kupiłam w kwietniu ubiegłego roku. Z poczucia winy, że nie zmuszam synów do aktywności fizycznej, postanowiłam im towarzyszyć. I połknęłam bakcyla ośmiu kółek. Jeździłam kilka razy w tygodniu. 30 października 2015 byłam na konferencji w kinie Nowe Horyzonty. Tam, pierwszy raz widziałam Księdza Jerzego Babiaka, który występował jako Prezes Wrocławskiego Oddziału Salezjańskiego Wolontariatu Misyjnego. A kilka dni później na facebooku pojawiła się informacja o Pierwszej Rolkowej Pielgrzymce Wrocławskiej na Jasną Górę. Uznałam nieskromnie, że to propozycja dla mnie. Kiedy doczytałam, że organizatorem pielgrzymki jest właśnie ksiądz Jerzy Babiak, doszłam do wniosku, że to nie może być zbieg okoliczności.
Decyzja zapadła. Jadę, trzeba ćwiczyć. I ćwiczyłam. Kilka razy w tygodniu, nocami, bo ruch uliczny minimalny, na ścieżkach rowerowych i na obwodnicy. Nie umiałam hamować i tego się bałam. Ale wydawało mi się, ze w czerwcu opanowałam nawet umiejętność hamowania.
1 lipca zameldowałam się przy pomniku Chrystusa Króla i pojechałam. Już po pierwszym odcinku – w Kiełczowie, kiedy zaliczyłam wywrotkę, powinnam była się wycofać. Nadludzki wysiłek, prawie sama młodzież, jednak nie umiem hamować, uświadomiłam sobie, że moje umiejętności to absolutne złudzenie. Ale ruszyłam dalej. Nie, wtedy jeszcze nie pchała mnie potrzeba spotkania z Maryją, wtedy jeszcze siłą napędową była Ambicja- przecież zwolniłam się w pracy, tyle osób wie, że jadę, głupio zrezygnować. I jeszcze tego dnia odebrałam od młodych pątników tyle gestów wsparcia, życzliwości, ambicja ustępowała fascynacji. Mieliśmy dużo czasu na wewnętrzne rozmowy z własnym „ja”.
Drugiego dnia zatliła się świadomość, że w tej mojej determinacji jest coś ważniejszego niż chęć udowodnienia sobie i innym, że dojadę. Ta Sabinka, której tak się wszystko udaje, w pracy w pierwszym szeregu, w domu generał, ta Sabinka zamyka pielgrzymkowy peleton, jest jedną z najsłabszych technicznie rolkarek, zależna od tylu dobrych rąk, które podsyła jej Pan Bóg, przyczepiona do porządkowej Moniki na całe cztery dni. Cudowna lekcja pokory, tak bardzo mi potrzebna, choć nie byłam tej potrzeby świadoma.
Miałam wrażenie, że pielgrzymka jest jak mój osobisty koncert życzeń. W myśli pojawia się tytuł W drogę z nami, po kilku minutach Ksiądz zaczyna śpiewać W drogę z nami. Słuchamy jednego z wielu przemówień Świętego Jana Pawła II, naglę słyszę Więcej mieć czy bardziej być – musicie sobie odpowiedzieć na to pytanie… mówi Ojciec Święty do młodzieży. Przecież to „moje” przemówienie, wydrukowałam je sobie przed laty i omawiam z młodzieżą na języku polskim.
Ponad dwadzieścia lat temu, kiedy chodziłam na piesze pielgrzymki i na nabożeństwa do Wawrzynów, zastanawiałam się, skąd Orzech tak mnie zna, tak celnie obnaża moje słabości. Teraz doznałam podobnej refleksji, skąd Ksiądz Babiak mnie zna? Cytuje fraszkę Sztaudyngera Zadaję sobie wiele pracy, by ciągle mówić cacy, cacy – oj, to chyba do mnie. Mówi o myśleniu, ojoj, kiedy ja się ostatnio zatrzymałam na dłużej? Przecież kierował treści swoich konferencji do młodzieży, a ja brałam je do siebie i czułam się z tym naprawdę dobrze.
I jeszcze prosta piosenka Arki Noego, którą w liście przebojów włączała nam Karolcia z busa:
Zatrzymaj mnie, bo rozpędziłem się
Za bardzo, za bardzo rozpędziłem się.
Czy po to tak pędzę na tych rolkach, żeby zatrzymać w biegu swoje myśli? Nie zdążyłam w tym roku przygotować syna do bierzmowania, kurs za kursem, szkolenie za szkoleniem. Rozpędziłam się i nie umiałam wyhamować. Nie umiałam też wyhamować dosłownie, gdyby nie Siostry i Bracia, gdyby nie stłuczone kolano Księdza Tomasza, nie umiałam wyhamować na rolkach bez pomocy drugiego Człowieka.
Przyszedł też kryzys, w Kluczborku przed śniadaniem zakręciło mi się w głowie, a w czasie Mszy Świętej dopadły dreszcze. I wtedy pojawiła się bezradność. Czułam się tak źle, że nie było mowy o dalszym pielgrzymowaniu, wychodziłam na powietrze, zimno, gorąco, koniec. Po ambicjach nie było już śladu, nie ja, mój mózg mówił sam: Panie Boże zdecyduj, jeśli każesz mi wracać, wrócę do domu, jeśli chcesz, żebym jechała, niech się Twoja wola stanie. Dziś układam te uczucia w słowa, ale wtedy to był gejzer emocji, co ja mam robić? Po błogosławieństwie wyszłam po rolki i zapomniałam, że czułam się tak fatalnie. Nawet nie zauważyłam, że mechanicznie szykuję się do drogi. Zjadłam urodzinowego cukierka od Mariolki i wtedy zaskoczyłam – nic mnie nie boli. Nie zabolało do końca.
Tego dnia zaliczyłam dwie wywrotki, przy drugiej wylądowałam w zbożu. I nic mi się nie stało. Ta akrobacja rozbawiła wszystkich. Oczywiście, w kategorii „ilość wywrotek” stanęłabym na najwyższym podium – przewróciłam się osiem razy.
A na Jasnej Górze, kiedy położyliśmy się krzyżem, łzy radości płynęły w trawę, nie pamiętam, kiedy ostatnio tak serdecznie, oczyszczająco płakałam.
Msza Święta przed obrazem Jasnogórskiej Pani. Patrzyła na nas, patrzyła. A przez moją głowę znowu przewinął się potok – tym razem intencji, przypominali mi się chyba wszyscy, z którymi miałam i mam do czynienia, to było tak szybkie, a jednocześnie wyraźne, czytelne, imiona, problemy, podziękowanie, wieczne odpoczywanie, wszystko. Podczas tej ofiary eucharystycznej nie umknęło mi chyba ani jedno słowo, a wcześniej wciąż miałam do siebie żal, nie potrafię się skupić na Mszy Świętej. Staliśmy jak żołnierze, po takim trudzie nie czułam zmęczenia.
Pierwsza Rolkowa Pielgrzymka Wrocławska została zorganizowana perfekcyjnie. Ksiądz Przewodnik był wszędzie, z przodu, z tyłu, na wiadukcie. Twardą ręką prowadził ponad 50 osób, ponad 400 kółek. Wykarmił nas kanapkami, obiadami, kabanosami i nakarmił nasze dusze. Odpowiedzialność za nasze bezpieczeństwo połączona ze spontanicznością, język młodych ludzi, pozorny luz w zachowaniu, aparat, kamera, modlitwa, patriotyzm, a to wszystko przy wyjątkowej dyscyplinie organizacyjnej – taki właśnie był/jest Opiekun duchowy naszej pielgrzymki.
Jestem na fali radości, z jaką wróciłam z Jasnej Góry. Wdzięczna Panu Bogu, że darował mi moją niefrasobliwość i pożyczył skrzydła. Dziękuję kochanej Młodzieży za mocne pomocne dłonie. Dziękuję wspaniałym Porządkowym. Dziękuję za wspólny dar przeżycia tych pięknych dni.
Ale więcej na rolkach nie pojadę, wydaje mi się, że nie powinnam już nadużywać grzeczności Pana Boga. Kochani, warto, warto, warto, ale trzeba opanować technikę jazdy, bo dla amatorów rolkarzy trasa jest ekstremalna. Cały rok przed Wami”.
„Jeszcze raz chciałem podziękować za ten niesamowity czas. Przyznam szczerze, że to była dla mnie wielka lekcja pokory. Zawsze byłem przyzwyczajony do aktywności, miotania się w zabezpieczeniu przejazdów, a tym razem musiałem się pokornie poddać poleceniom innych, zdać swoje bezpieczeństwo w ręce innych, zawierzyć ich umiejętnościom. I co najważniejsze skupić na istocie pielgrzymowania. Nie maiłem chyba okazji podzielić się refleksją po czuwaniu wieczornym prowadzonym przez grupę ewangelizacyjną. Świetne, bardzo mocno przemodlono słowa, jakby przygotowane dla mnie osobiście. Teraz gdy miałem troszkę czasu (przy stęsknionych dzieciach i żonie nie tak wiele jak bym chciał) wiem, że zyskałem ogromny spokój. Eucharystia bezpośrednio przed samym obrazem Jasnogórskiej Pani i w dodatku tak blisko Niej była przeżyciem dla którego nie mam odniesienia w dotychczasowym życiu. Nie wiem jak długo to będzie trwać, lecz od wczoraj mam w swoim sercu ogromny spokój, spokój którego nie zmąca żadne zdarzenie, nawet dzisiejsze wyjście do pracy, która ostatnio nie jest zbyt dobrym miejscem, było inne. Mam takie poczucie jakbym był od świata odgrodzony murem, który filtruje rzeczy i sprawy, taką tarczą ochronną, która nie dopuszcza do mnie złych myśli i nawet pokusy dnia codziennego (za radą udzieloną w czasie pielgrzymkowej spowiedzi) powierzone Matce – Królowej Polski, ulatują jakoś tak nadzwyczajnie łatwo. Mam świadomość, jak wiele wysiłku kosztowało to księdza i cały zespół organizacyjny. Tym większy szacunek za umiejętność elastycznego dostosowywania się do warunków. Niedzielna decyzja o zmianie rozkładu dnia była świetna i nawet gdyby nie przestało padać to i tak uważam że była by właściwa. Dziękuje również, a zasadniczo głównie za konferencje, zacząłem sobie zadawać pytanie czy jestem głupcem i co w życiu robię głupiego, no i nadal mam problem z zdefiniowaniem sobie słowa „Miłosierdzie”, ale to chyba dobre zadanie na refleksję w Roku Jubileuszowym”.
„Cześć Wszystkim !!! Dzisiaj zakończyła się Pierwsza Rolkowa Pielgrzymka, która prowadziła z Wrocławia na Jasną Górę przez polskie uliczki. Coś ciekawego, nowa przygoda. Ogólnie jestem pod wrażeniem jej całej organizacji i ludzi, których poznałem. Ci ludzie są niesamowici! Pierwszy raz miałem okazję poznać ludzi, którzy są neutralni, nienawistni, nie patrzą spod byka, po prostu wszystko robią z dobrą chęcią. Wstają rano z uśmiechem na twarzy, witają się, normalnie uśmiech. Ludzie, którzy żyją i chcą być, a nie to co się dzieje w Polsce czy na świecie, bo poznaje się tych ludzi w sumie sporo, ale zawsze jest jakaś rywalizacja, jakiś zgrzyt, zawsze ktoś tam myśli, że albo będziesz lepszy albo ktoś. Tutaj po prostu była mega neutralnie, mega w porządku, mega ludzie. Każdy z nich też prowadzi różne firmy, różne przedsięwzięcia, ale każdy z nich chciał tam być, chciał przejechać tę trasę na rolkach. Nogi obdarte bo wiadomo, nie jechaliśmy po perskim dywanie. Ja też jestem dalej normalny. Nie mam wyjaranego jakiegoś krzyża na czole, nie jestem biskupem, księdzem ani jakimś tam pachołeczkiem. Dalej jestem sobą. Też nic nie zmieni, to że pojechałem na pielgrzymkę to nie znaczy, że będę codziennie w kościele, czy co weekend. To nic nie zmieniło. Dalej będę sobą, dalej będę się modlił po swojemu i tylko z górą. Nie ufam jeszcze księżom, czy na spowiedzi. Dla mnie po prostu najważniejszy jest ten ktoś z góry, bo wiem że czuwa i dlatego też pojechałem na tą pielgrzymkę, żeby pomodlić się indywidualnie. Nikt nie będzie mnie namawiał do niczego, nigdy w życiu. Co mogę powiedzieć? Mega fajne przeżycie. Cztery dni z fajnymi ludźmi. Polecam każdemu. Jak ktoś lubi jeszcze sport i rolki, a te pielgrzymki będą organizowane coraz częściej, czy Wrocławska czy Gdańska, jest ich troszkę na liście. Możliwe, że też pojadę, zobaczymy jak z czasem, ale polecam. Jak coś zgłaszajcie się do mnie, pomogę coś zorganizować. Pojedźcie, zobaczcie, naprawdę warto. No i co mogę powiedzieć o wizerunku Matki Boskiej ? Nasza pielgrzymka miała tą możliwość, że mieliśmy zarezerwowane wszystkie pierwsze ławki. Było to coś pięknego. Byłem 2-3 metry od Matki Boskiej po raz pierwszy tak naprawdę. Super wrażenie pomodlić się tak blisko od kogoś takiego. Sam rytuał później zamykania obrazu, wizerunku Matki Boskiej, to było takie uczucie, którego nigdy nie czułem i nawet jest nie do opisania. Po prostu trzeba tam być i to przeżyć. Ludzie, którzy byli daleko z tyłu też pewnie to przeżyli, ale być w tym miejscu, widzieć to, coś pięknego. Polecam każdemu. Nie mówię, nie namawiam do jakiegoś modlenia się, do bycia mega katolikiem i w ogóle. Na razie uważam, że trzeba być sobą i robić to po swojemu. Nie trzeba nic więcej. I to samo zrozumieli księża i ludzie, którzy naprawdę modlą się często, ale nie było tak, że oni codziennie z różańcem, że były tylko rozmowy. Było wesoło, śmiesznie, tak jakby to był jakiś obóz. Po prostu mega ludzie. Fajni, zwykli ludzie, tak jak ja, jak wy wszyscy, ale chcieli po prostu się przejechać na rolkach i modlić podczas takiej jakby pielgrzymki. Pozdrawiam Was, trzymajcie się”.