2017

 

         Agnieszka Zabrzewska (Malczyce)

Mogłam „wziąć te kilka dni urlopu” i LEŻEĆ do góry brzuchem, SIEDZIEĆ z założonymi rękami, IŚĆ na łatwiznę, pozostać w bezruchu lub chaotycznym działaniu. Wczytując się w Pismo Święte zauważyłam jednak, że ważnym momentom w nim opisanym często towarzyszy wysiłek, bieg, przyśpieszone bicie serca, powiew wiatru, tchnienie, zjawiska pełne dynamizmu. Taka jest również Wrocławska Rolkowa Pielgrzymka na Jasną Górę. Wobec spraw istotnych warto BIEC”.

     Przemek Józefczyk (Kraków)

Kiedy dwa lata temu zapisywałem się na warszawską Rolkową, moim głównym celem było pokonanie jakiegoś tam dystansu. Ale przekonałem się, że sportowo można realizować się gdzie indziej. Najważniejsza była wspólnota, któą stworzyli ludzie często o odmienncyh przekonaniach, w różnym wieku i o różnym temperamencie. Tegoroczna – wrocławska rolkowa umocniła mnie w przeświadczeniu, że aby kogoś poznać, trzeba nawiązać z nim dialog. Dotyczy to Boga, ludzi, zwierząt, roślin, przedmiotów i czego tam jeszcze. To może brzmi dziwnie, że pisze o dialogu ze zwierzętami. Tak, tak – współodczuwanie, to coś, co za każdym razem wzrasta we mnie na pielgrzymce. Tak było rok temu, i tak jest teraz. Pogłaskany pies napotkany na drodze cieszy się nie mniej niż człowiek, któremu poświęcimy chociaż chwilkę uwagi. Przedmioty też wymagają uwagi, one żyją w naszej świadomości… Poza tym pielgrzymka to okazja do służenia, w dosłownym tego słowa znaczeniu. Ruszenia zmęczonego ciała, po to, żeby podac innym plecak, czy przygotować kanapki. Lub złapać go za rękę podczas trudnego odcinka drogi.  To zawsze dla mnie wielka radość, jeśli mogę się z kims podzielić moja skromną osobą. I te “wygłupy”, które z pozoru mogą być dziecinne, też należą do empatycznego repertuaru mojego charakteru. To taki system naczyń połączonych. Czyjaś radość poprawia także moje samopoczucie. Może dlatego nie potrafię snuć jakichś głębokich refleksji na temat życia i wiary, egzystencji i religii. Tym bardziej, jeśli napotykam na mojej drodze ludzi, którzy w lot mnie rozumieją. Dzięki temu kompletnie nie odczuwam trudów rolkowania. Nawet więcej, mam sporo energii zapasowej. Sam się sobie dziwię, jak to się dzieje, że będąc w wieku “60-”, będąc po różnych, nie zawsze wesołych przeżyciach, tryskam jeszcze takim optymizmem. Nie powiem, miałem chwilę zwątpienia, kiedy z domu doszły mnie niepokojące wieści. To było w Kluczborku, wieczorem. Nawet podjąłem już decyzję powrotu do Krakowa. Ale zwierzyłem się z tego ks. Jerzemu i to Jego mądrym słowom zawdzięczam, że dotrwałem do Jasnej Góry. No właśnie. Znowu wracamy do dialogu.  Uwielbiam poznawać nowych ludzi, są dla mnie wartością samą w sobie. Nie intereuje mnie ich zawód, stan posiadania. Ważne jest to, na ile potrafią nadawać na takiej samej fali, jak ja :). Na wrocławskiej sporo takich znalazłem. A bonusem był to, że zaproponowałem Grzesiowi z Niemiec udział w NS, który odbył sie w Krakowie dwa dni po naszej pielgrzymce. Chłop sie tak cieszył, że aż sobie na zakończenie w spodniach dziurę pod Wawelem zrobił. I obtarł kolane i przedramię. Tłumaczył, że ktoś mu zajechał drogę, ale ja wiem, że to z szacunku dla królewskiego grodu :). I ku pamięci pobytu!
Myślę o Was, Siostry i Bracia. I czasem żałuję, że z Wrocka na Jasną jest tylko 220 kilometrów!!!”

Przewiń na górę