Dlaczego warto wziąć udział
w Rolkowej Pielgrzymce?
Zobacz co mówią o niej uczestnicy z ubiegłych lat
Piotr Wyrzykowski, Legnica
„Na pielgrzymce szukałem Bożych znaków, odpowiedzi na życiowe pytania, Odpowiedzi przyszły przez ludzi spotkanych w drodze. To były ważne, umacniające gesty, słowa. Takie indywidualne dotknięcia jakie zsyła Opatrzność i rozgrzewa Ducha. Bóg jest dobry cały czas. Dziękuję wam bracia i siostry za ten czas. Moja wiara się umocniła, wzbogaciliście mnie nadzieją, miłość napełniła moje serce. Te cztery dni rolkowej przygody były mi potrzebne. Poznałem wspaniałych ludzi. Dziękuję za to, że razem mogliśmy dzielić trudy i radości jadąc na rolkach do Naszej Matki. Dziękuję za służbę i pomoc, każdy uśmiech i słowo. Razem możemy naprawdę wiele. Bardzo Wam dziękuję za ten cudowny czas. Kiedy dojechaliśmy na Jasną Górę byłem szczęśliwy i wdzięczny. Wzruszenie i łzy radości. Warto było! Niech Maryja nas prowadzi po drogach życia! Do zobaczenia!”
Magdalena Rybka, Dąbrowa Chełmińska
„Udział w Pielgrzymce to odpowiedź na potrzebę serca i chęci głębszego poznawania i budowania relacji z Panem Bogiem. Mimo przeciwności losu zdeterminowani miłością do Jezusa przemierzyliśmy wspòlnie kilometry wokòł Wrocławia. Po powrocie z rolkowej do rodzinnego miasta, podczas niedzielnej Mszy Świętej, odbyłam spowiedź i przystąpiłam do komunii. Całą mszę i jeszcze długo po nie byłam w stanie powstrzymać łez. Dziękuję, Bogu że pozwolił mi doświadczyć tegorocznego wydarzenia jakim jest Rolkowa Pielgrzymka Wrocławska wzmocniona tym doświadczeniem będę przemierzać kilometry miłości już w swoich okolicach .”
Łukasz Jachymczyk, Czyżowice
„Dla mnie pielgrzymka ze wspólnotą pielgrzymów rolkowych to jest czas spokoju na duszy i radości z wspólnej akcji. Tym bardziej po bardzo intensywnej walce duchowej, która dała mi wiele do myślenia. Inna forma tegorocznego przejazdu była dla mnie równie budująca co przejazd na Częstochowę. Cel naszej podróży zawsze ten sam, a różnorodność jest wskazana, także pomimo tych „trudności” wdzięczność z serca do serca zawsze płynie. W myśl dom mój tam gdzie serce moje, czyli w Sercu Jezusa, czyli wszędzie gdzie jestem daje nam do zrozumienia, że Matka Jego kroczyła z nami w około Wrocławia tym razem. „
s. Natalia, FMA
„Dla jednych fanaberia, dla innych dość sympatyczna zachcianka… dla nas, uczestników, Rolkowa to przede wszystkim PIELGRZYMKA, a więc DROGA. Oczywiście, można normalnie, na pieszo, można równie niekonwencjonalnie na rowerze, ale jeśli rolki sprawiają tyle radości, dlaczego nie? 221 km, które dzielą nas z Jasną Górą brzmi poważnie, jednak o wiele ważniejszy jest duchowy dystans, jaki przebywamy, pokonując własne ograniczenia, strefy komfortu i tego, co przewidywalne. Rolki są tylko pretekstem… bo chodzi o to, by wyruszyć i pozwolić się spotkać Bogu, który szuka nas i chce być blisko przez obecność drugiego człowieka – jego uśmiech, słowa wsparcia, proste gesty miłości. Razem, połączeni wspólną pasją, lecz każdy sam, w swoim tempie i stosownie do własnych możliwości, zmagamy się duchowo, by u kresu stanąć u Matki z odkrytą w drodze tajemnicą naszego serca. Przez Jej Ręce chcemy powierzyć się Bogu jeszcze raz – z naszymi radościami i smutkami, nadziejami i rozczarowaniami, wiarą i jej brakiem.
Chociaż tegoroczna Rolkowa zatrzymała nas w granicach Wrocławia i jego okolic, dla mnie samej pozostaje ważną lekcją zaufania Bogu, że On przygotował mi drogę, jakiej potrzebuję, by dojrzewać, może inną od moich wyobrażeń, ale właściwą. Do mnie zaś należy wybór, czy uparcie będę upierać się przy swoich rozwiązaniach, czy zacisnę rękę na Dłoni, która prowadzi, z nadzieją, że w Bogu odnajdę odpowiedź na każde cierpienie i zawiedzioną nadzieję. …bo On jest Tym, który zawsze dotrzymuje obietnic i zawsze kocha. „
„Na pielgrzymce (jakiejkolwiek) byłem pierwszy raz. Pierwszy raz byłem też na Jasnej Górze. Samo miejsce – owszem, czuć, że jest Święte. Ale dla mnie osobiście samo doświadczenie pielgrzymowania było o wiele bardziej zbliżające do Boga niż zakończenie pielgrzymki Eucharystią przed obrazem Mamy. To co zaskoczyło mnie najbardziej to fakt, że w przeciągu tych kilku dni utworzyła się taka wspólnotowa bliskość. Było trochę za mało czasu żeby poznać bliżej wszystkich pielgrzymów ale relacje, które nawiązałem są na prawdę bliskie mojemu sercu i ciepło mi się robi w sercu kiedy myślę o ludziach, których poznałem. Podczas wspólnego pielgrzymowania fizycznie doświadczyłem Wspólnoty Kościoła, którego głową jest Jezus. Spotkałem i poznałem ludzi, którzy zupełnie bezinteresownie byli dla mnie, gotowi mi pomóc, wesprzeć mnie, obdarzyć tym co mają. Poczułem bliskość, przyjaźń i miłość w siostrze i bracie. Doświadczyłem żywego Kościoła. Chwała Panu!”
„Bardzo dziękuję za ten cudowny czas. Rolkowa już na stałe zagościła w moim kalendarzu i co roku nie mogę się jej doczekać. W ciągu całego roku nie spotykam tylu wspaniałych i życzliwych ludzi, co w ciągu tych kilku dni pielgrzymki. Niezmiennie fascynuje mnie zjawisko tworzenia się wspólnoty z ludzi, których pozornie nic nie łączy, w różnym wieku, przeróżnych zawodów, na różnych etapach życia. Oprócz niesamowitej atmosfery na uwagę zasługuje również świetna organizacja. Znajdzie się czas dla drugiego człowieka i czas na bycie samemu ze sobą, czas zarówno na modlitwę, jak i na odpoczynek, których tak bardzo w życiu brakuje”.
Agnieszka Aurelia Drozdowska, Jasionka
„Nigdy bym nie sądziła że 4 dni tak zmienią moje życie. 4 dni pielgrzymki podczas której doświadczyłam pięknych aktów wiary, ludzkiej dobroci i bezinteresownej pomocy. Ja sama poczułam spokój ducha, potrzebny mi już od tak dawna oraz umocnienie w wierze. Miałam czas dla siebie aby pookładać swoje myśli oraz popatrzeć na swoje życie z innej perspektywy. Zobaczyłam jak ważne jest docenianie codziennych małych gestów oraz obecności dobrych ludzi. Wszyscy Siostry i bracia, z pozoru każdy tak od siebie różny, połączyliśmy się w piękną jedność oraz odnaleźliśmy wspólny język oraz zrozumienie, a to wszystko przy niezaprzeczalnej obecności Pana Boga. Już na zawsze w moim sercu. Do następnego!”
„O pielgrzymce rolkowej dowiedziałam się z Internetu z portalu DEON.pl. Bez zastanowienia, podjęłam decyzję, że wezmę w niej udział i nic mnie nie powstrzyma. Tym bardziej, że nigdy nie brałam udziału w żadnej pielgrzymce, a ta forma pielgrzymowania bardzo mi odpowiadała, ze względu na to, że uwielbiam jeździć na rolkach, a pielgrzymka nie trwa stosunkowo długo. Jak tylko ruszyły zapisy, napisałam do mojej dobrej koleżanki Aureli, aby do mnie dołączyła! Chwile się zastanawiała, ale też zadecydowała, że weźmie ze mną w nie udział. We dwójkę zawsze raźniej 😉 Odliczałam dni do 30 czerwca, chociaż tydzień przed rozpoczęciem pielgrzymki zaczęłam się obawiać, że mogę sobie nie poradzić na rolkach bo ostatnio nie miałam czasu, aby trenować- stwierdziłam, że to właśnie będzie moje poświecenie dla Boga, bo przecież nie zawsze może być kolorowo, a pielgrzymka jest po to, aby iść na przekór wszystkim przeciwnością losu, zmagać się ze swoimi słabościami i przede wszystkim ma nas czegoś nauczyć: pokazać, że wiara polega na całkowitym zaufaniu Panu Bogu, z czym niejednokrotnie miałam problem. Od zawsze byłam osobą wierzącą, jednak ostatnie dwa lata dały mi do zrozumienia, że jeszcze mi daleko do bycia prawdziwym chrześcijaninem i, że na pewno do nieba nie trafie. Brakowało mi w życiu tego, że nie byłam w stanie powierzyć swojego życia w 100% Panu Bogu, zawsze uważałam, że ja wiem lepiej co dla mnie dobre i na pierwszym miejscu stawiałam swoje wybory a później Pana Boga. Potykałam się cały czas, miałam depresję, nie radziłam sobie ze swoimi problemami, obrażałam się na Boga, że zostawia mnie wtedy kiedy go najbardziej potrzebuję – gdy było kolorowo- dziękowałam mu za wspaniałe rzeczy, które mnie spotkały; gdy było źle; strzelałam focha, po czym następnego dnia zdawałam sobie sprawę, że to wszystko moja wina bo mu nie zaufałam i nie pozwalałam, aby dział w moim życiu. Tak jak każdy z nas, jestem grzesznikiem i codziennie popełniam błędy, daleko mi do świętości, ale chcę do niej dążyć, chcę, aby PAN BÓG, nasz KRÓL, był na 1 miejscu w moim życiu, abym nie miała cudzych bożków, aby inne sprawy nie były dla mnie ważniejsze. Tak bardzo tego pragnę… I właśnie III Wrocławska pielgrzymka na rolkach pokazała mi, że Pan Bóg w nas działa na każdym kroku tylko musimy chcieć to dostrzec, każdy jego krok w naszym życiu – nie możemy zamykać naszego serca przed Nim, On był, jest i będzie, i kocha nas takimi jakimi jesteśmy – również gdy popełniamy błędy. Duch Święty nieustannie działa w naszym życiu, musimy tylko prosić o potrzebne dary i łaski dla nas, a nasze modlitwy zostaną wysłuchane. Nie ma znaczenia czy jesteśmy grubi czy chudzi, biedni czy bogaci, idealnymi rodzicami, przyjaciółmi – BÓG KOCHA każdego takim jakim jest i jedynym sposobem, aby okazać mu naszą wdzięczność jest MIŁOŚĆ. Ta pielgrzymka dała mi do zrozumienia, że okazując miłość innym poprzez czynienie dobra np. drobne gesty jak pomaganie w trudnych sytuacjach drugiej osobie, wspieranie jej mimo własnego ciężaru, który każdy z nas nosi na barkach, pełnego wiary i optymizmu spojrzenia, pogody ducha; jesteśmy w stanie znieść wszystko i to dzięki NASZEMU OJCU- Panu Bogu. Na pielgrzymce nie raz pokonaliśmy nasze słabości, w najgorszych momentach zaufaliśmy Panu Bogu i oddaliśmy się mu całkowicie, dzięki czemu dotarliśmy cali i zdrowi na Jasną Górę. Pokonaliśmy 221 km w 4 dni wspólną modlitwą, zabawą, rozmową, jak również wzajemnym wsparciem w kryzysowych sytuacjach. Wiara w Boga sprawia, że z nim możemy wszystko pokonać. W zamian za nasze słabości, otrzymamy moc i dary Ducha Świętego. Każda z osób, która poznałam na pielgrzymce była dla mnie wyjątkowa, miałam wrażenie, że każdy na swój sposób jest moim Aniołem Stróżem i wnosi coś do mojego życia duchowego.Jestem wdzięczna Bogu, za łaskę, którą otrzymałam podczas tej pielgrzymki, za wspaniałe, mądre i wartościowe osoby, które poznałam, za wyjątkową i niepowtarzalną atmosferę, a przede wszystkim za WIARĘ, która z dnia na dzień staje się co raz silniejsza i sprawia, że to ON jest na pierwszym miejscu w moim życiu, natomiast wszystkie inne sprawy będą się działy według Jego woli, a ja wiem, że to będzie dobre bo mu UFAM. To wszystko w przyszłości zaowocuje, już dostrzegam pierwsze owoce tej pielgrzymki. Dzięki niej, czuję, że wracam na nowo na właściwe tory i to tylko z PANEM BOGIEM! Intencja, którą zanosiłam ze sobą na Jasną Górę została wysłuchana – CHWAŁA TOBIE PANIE! ALLELUJA!”
„III Rolkowa Pielgrzymka Wrocławska była moją pierwszą okazją w życiu do pielgrzymowania. Mam dopiero 17 lat i to nowe doświadczenie na pewno zapadnie mi na długo w pamięć. Początki zawsze bywają trudne – dla mnie również – dużo osób się znało, a ja czułem się trochę osamotniony. Ale kiedy tylko ruszyliśmy, poczułem jakąś taką pozytywną energię, jaką dał mi start i spontaniczne poznawanie ludzi obok mnie. Później już było tylko lepiej. Zaprzyjaźniłem się z kilkoma osobami, ale przede wszystkim czułem obecność Boga pośród nas – wszyscy byli tacy pozytywni, tacy mili, pogoda nam dopisywała, nie było jakiś większych nieszczęśliwych wypadków, ponieważ On nad nami czuwał. To nie zmienia faktu, że droga była trudna – ciężar intencji, które wiozłem do Matki Boskiej dawał się we znaki. Czymś co bardzo mi pomagało podczas drogi były modlitwy (koronka i różaniec), przeróżne śpiewy i tańce (które wręcz uwielbiam) oraz obecność innych osób mających ten sam cel. No i udało się – dotarliśmy cali i bezpiecznie oraz mogliśmy wspólną Mszą Świętą oficjalnie zakończyć te wspaniałe cztery dni. Jestem bardzo wdzięczny wszystkim organizatorom, służbom porządkowym i osobom, bez których ta pielgrzymka, by się nie odbyła, za to, że dzięki nim pogłębiłem swoją relację z Bogiem, powierzyłem Matce Bożej swoje ważne intencje oraz poznałem niesamowite osoby. Jestem zadowolony, że to właśnie Rolkowa Pielgrzymka Wrocławska była moją pierwszą pielgrzymką w życiu, nie żałuję tej decyzji i mam nadzieję, że spotkamy się na następnej!”
„Pomysł wzięcia udziału w Pielgrzymce rolkowej zrodził się kiedy rok wcześniej odprowadzałam córkę Marysię na miejsce zbiórki II pielgrzymki w 2017 r. Od pomysłu do realizacji długa droga. Zbliżał się czerwiec a mną wciąż targały wątpliwości: -„ to pielgrzymka dla młodzieży”, „twoje umiejętności jazdy na rolkach są delikatnie mówiąc – mizerne”, dystans do pokonania w drugim i trzecim dniu to ok. 80 km. – „porywasz się z motyką na słońce” i tak dalej można by wyliczać…. Wciąż jednak kołatały się w mojej głowie słowa św. Pawła „Moc w słabości się doskonali” i św. Jana Pawła II „ wypłyń na głębię” . Zaufać Bogu czy posłuchać tzw. „głosu rozsądku”, który mówił „siedź w domu i się nie wychylaj”? Zaufałam Bogu. Bez pomocy braci i sióstr nie pokonałabym tej trasy, to dla mnie lekcja pokory- jestem im niezmiernie wdzięczna. Pielgrzymka to zachwyt nad postawą młodych ludzi ich radością, entuzjazmem, i zmaganiem się ze zmęczeniem i dolegliwościami. To tylko cztery dni a intensywność przeżyć taka jakby minęły tygodnie. Każdy wysiłek i czas oddany Bogu nie jest zmarnowany, On sprawi, że przyniesie to wspaniałe owoce w Twoim życiu, a jakie? Przekonasz się jak sam spróbujesz. A więc za rok załóż rolki i jedź z nami! Nie zapomnij o ochraniaczach!”
„Pomysł na uczestnictwo w III Wrocławskiej Rolkowej Pielgrzymce zrodził się rok temu, gdy zobaczyłam na pewnej facebookowej grupie, że taka w ogóle istnieje. Wraz ze zbliżającym się terminem uczestnictwa, nadeszły pewne obawy. Nie wiedziałam, czy jestem na tyle wytrzymała fizycznie by podołać odcinkom dniowym, które wynosiły ok. 80 km.. Nikt też z moich znajomych nie chciał się podjąć takiego wyzwania, ale postanowiłam, że spróbuję sama. Już po pierwszym dniu pielgrzymowania mój lęk okazał się być bezpodstawny. Po raz pierwszy, w tak krótkim czasie udało mi się poznać tyle wspaniałych i pozytywnych osób, które pomimo trudu i zmęczenia zawsze byli uśmiechnięci i pełni miłości. Droga, którą pokonywaliśmy, nie zawsze była idealna. Był czas, że sama straciłam siły, ale gdy zobaczyłam osobę, która z każdym metrem oddalała się od grupy, podałam jej rękę i nie wiem jak to możliwe, ale dostałam wtedy nowej energii. To jest niesamowite, ale było mi lżej wjechać pod górkę, pomagając jednocześnie innej osobie, a niżeli miałabym tą trudność pokonać sama. Codzienna modlitwa i konferencja napełniały naszego Ducha. Dodawały nam wiary i siły, które tak bardzo były nam potrzebne. Po czterech dniach udało się… dojechaliśmy do naszej ukochanej Mamy i złożyliśmy swoje intencje przed Jej tronem na Jasnej Górze. Pielgrzymkę tą uważam za jak najbardziej udaną, a pozytywna energia, którą tam dostałam niewątpliwie będzie mi towarzyszyć przez cały rok”.
Monika Olchawa, Malczyce
„Pielgrzymka rolkowa to cztery dni na które czeka się cały rok, to dni spędzone w gronie cudownych ludzi, ta radość jaka jej towarzyszy jest energią na kolejny rok. To była moja trzecia pielgrzymka na rolkach. Ten czas to nie wielka pasja do rolek to przede wszystkim czas który pozwala zwolnić, odciąć się od codziennych obowiązków, to czas który uczy pokory, to walka ze swoimi słabościami psychicznymi i fizycznymi, to szukanie Boga i pogłębianie swojej wiary i czas na wewnętrzne przemyślenia. W tym roku wyjątkowo zabrakło czasu na treningi i szlifowanie kondycji, dlatego długo zastanawiałam się czy powinnam pojechać. Wiedziałam również że zaraz po powrocie czeka mnie ciężki i bardzo pracowity weekend. Myśl która mi towarzyszyła to Jezu Ty się tym zajmij… To właśnie Jemu powierzyłam swoje wątpliwości co do pielgrzymki i przestałam o tym myśleć wierząc i ufając że wszystko się jakoś ułoży. Ten czas jak co roku okazał się dla mnie wyjątkowy, wielokrotnie poczułam Jego bliskość. Tym razem udało mi się pokonać ból i zmęczenie. Pomagałam słabszym, a pomoc im sprawiała, że sama odzyskiwałam siły. W tamtych chwilach byliśmy sobie nawzajem potrzebni, a bezinteresowna pomoc sprawiała wiele radości. Po doświadczeniach z poprzednich lat wiem, że ciężko byłoby pokonywać kilometry bez jakiegokolwiek wsparcia i modlitwy. Dziś minęło już kilka dni od powrotu, a ja nadal czuje w sobie moc, radość, którą zarażam innych. Odzyskałam również wewnętrzny spokój i duchową równowagę, a z wieloma spawami zwyczajnie się pogodziłam. Swój trud pielgrzymowania ofiarowałam za siebie, za moją rodzinę, przyjaciół i najbliższych znajomych, którzy potrzebują w swoim życiu przemian duchowych oraz osiągnięcia wymarzonych celów. Do zobaczenia za rok ?”
,,Pielgrzymka rolkowa była dla mnie czymś niesamowitym. Był to bardzo piękny i owocny czas. Była to moja pierwsza pielgrzymka w życiu. Pojechałam tam znając tylko jedną osobę, a już pierwszego dnia kiedy przyjechałam do Wrocławia poznałam mnóstwo cudownych i wspaniałych osób. Następnego dnia kiedy wyruszyliśmy już po pierwszym etapie czułam się przyjęta. Może również dzięki temu, że wszyscy mówili do siebie siostro/bracie. Z początku miałam trudności mówiąc tak do nieznajomych mi osób, ale to pomagało w tym że naprawdę czułam się tam jak byśmy byli jedną wielką rodziną i dzięki temu bardziej zbliżyłam się do wszystkich. W tych dniach naprawdę traktowaliśmy się jak rodzina. Podczas pielgrzymki były momenty łatwe i trudne. I w momentach gdzie znikał uśmiech z mojej twarzy zaraz znalazła się choć jedna osoba, która sprawiła, że on wrócił. Wszyscy wspierali się, byli otwarci na nowe znajomości, uśmiechnięci, radośni, chętni do rozmowy i zapoznania się. Sama pielgrzymka w sobie była bardzo dobrze rozplanowana, etapy były rozłożone tak, że każdy dał radę je pokonać. Podczas jazdy była modlitwa, śpiewy, czas na porozmawianie z braćmi czy siostrami. Jazda bardzo szybko mijała i ani kawałek mi się nie dłużył, bo nie było na to czasu. Zawsze coś się działo. Również cudowne były wieczory, na których lepiej się poznawaliśmy, śpiewaliśmy, graliśmy w siatkówkę czy tańczyliśmy, po całym dniu nie odczuwałam mocno zmęczenia, ponieważ zawsze coś się działo i odczuwałam takie emocje, które nie pozwalały mi spokojnie siedzieć w miejscu i miałam wewnętrzną ochotę spędzać ten czas między ludźmi.
Nie ma słów które by opisały te 4 dni, tam po prostu trzeba było być i to przeżyć! Było wspaniale, naprawdę! 😀 Tylko za krótko, bo jak wszyscy w ostatni dzień się zintegrowali to trzeba było już wracać. :)”
,,Pielgrzymka rolkowa kojarzyła mi się z szaleństwem, nawet Bożym, nieco brawurą i … czymś zupełnie nie dla mnie. Zdecydowałam się wziąć w niej udział, ponieważ związałam ją mocno z przeżyciami pewnej duchowej drogi, jaką od dłuższego czasu robię w bliskości Maryi. Czułam, że Ona chce bym tam była. Głębia doświadczeń tych kilku dni, odpowiedzi jakie otrzymałam, granice, które w sobie pokonałam pozostaną naszą Tajemnicą. Wiem jednak, że nic z tego nie dokonałoby się gdyby nie dobre SPOTKANIA. Osoby, które poznałam pytając o moje powołanie stawiały mnie jeszcze raz wobec ogromu Bożej miłości, jaką jestem kochana. Darzący zaufaniem i otwierając przede mną swój świat pozwalały nie tylko dotykać swoich nadziei, radości pragnień, trudów czy smutków, ale przede wszystkim pozwalały widzieć Boga, który z czułością troszczy się i z mocą działa w ich życiu… To wzrusza i przemienia najbardziej. A zaczęło się od prostego zdziwienia siostrą zakonną na rolkach. Dlatego do Księdza Bosko z uśmiechem dopowiadam „Dla Was się modlę, dla Was pracuję, dla Was…” …mogę także jeździć na rolkach.”
Agnieszka Zabrzewska (Malczyce)
“Mogłam „wziąć te kilka dni urlopu” i LEŻEĆ do góry brzuchem, SIEDZIEĆ z założonymi rękami, IŚĆ na łatwiznę, pozostać w bezruchu lub chaotycznym działaniu. Wczytując się w Pismo Święte zauważyłam jednak, że ważnym momentom w nim opisanym często towarzyszy wysiłek, bieg, przyśpieszone bicie serca, powiew wiatru, tchnienie, zjawiska pełne dynamizmu. Taka jest również Wrocławska Rolkowa Pielgrzymka na Jasną Górę. Wobec spraw istotnych warto BIEC”.
“Kiedy dwa lata temu zapisywałem się na warszawską Rolkową, moim głównym celem było pokonanie jakiegoś tam dystansu. Ale przekonałem się, że sportowo można realizować się gdzie indziej. Najważniejsza była wspólnota, któą stworzyli ludzie często o odmienncyh przekonaniach, w różnym wieku i o różnym temperamencie. Tegoroczna – wrocławska rolkowa umocniła mnie w przeświadczeniu, że aby kogoś poznać, trzeba nawiązać z nim dialog. Dotyczy to Boga, ludzi, zwierząt, roślin, przedmiotów i czego tam jeszcze. To może brzmi dziwnie, że pisze o dialogu ze zwierzętami. Tak, tak – współodczuwanie, to coś, co za każdym razem wzrasta we mnie na pielgrzymce. Tak było rok temu, i tak jest teraz. Pogłaskany pies napotkany na drodze cieszy się nie mniej niż człowiek, któremu poświęcimy chociaż chwilkę uwagi. Przedmioty też wymagają uwagi, one żyją w naszej świadomości… Poza tym pielgrzymka to okazja do służenia, w dosłownym tego słowa znaczeniu. Ruszenia zmęczonego ciała, po to, żeby podac innym plecak, czy przygotować kanapki. Lub złapać go za rękę podczas trudnego odcinka drogi. To zawsze dla mnie wielka radość, jeśli mogę się z kims podzielić moja skromną osobą. I te “wygłupy”, które z pozoru mogą być dziecinne, też należą do empatycznego repertuaru mojego charakteru. To taki system naczyń połączonych. Czyjaś radość poprawia także moje samopoczucie. Może dlatego nie potrafię snuć jakichś głębokich refleksji na temat życia i wiary, egzystencji i religii. Tym bardziej, jeśli napotykam na mojej drodze ludzi, którzy w lot mnie rozumieją. Dzięki temu kompletnie nie odczuwam trudów rolkowania. Nawet więcej, mam sporo energii zapasowej. Sam się sobie dziwię, jak to się dzieje, że będąc w wieku “60-”, będąc po różnych, nie zawsze wesołych przeżyciach, tryskam jeszcze takim optymizmem. Nie powiem, miałem chwilę zwątpienia, kiedy z domu doszły mnie niepokojące wieści. To było w Kluczborku, wieczorem. Nawet podjąłem już decyzję powrotu do Krakowa. Ale zwierzyłem się z tego ks. Jerzemu i to Jego mądrym słowom zawdzięczam, że dotrwałem do Jasnej Góry. No właśnie. Znowu wracamy do dialogu. Uwielbiam poznawać nowych ludzi, są dla mnie wartością samą w sobie. Nie intereuje mnie ich zawód, stan posiadania. Ważne jest to, na ile potrafią nadawać na takiej samej fali, jak ja :). Na wrocławskiej sporo takich znalazłem. A bonusem był to, że zaproponowałem Grzesiowi z Niemiec udział w NS, który odbył sie w Krakowie dwa dni po naszej pielgrzymce. Chłop sie tak cieszył, że aż sobie na zakończenie w spodniach dziurę pod Wawelem zrobił. I obtarł kolane i przedramię. Tłumaczył, że ktoś mu zajechał drogę, ale ja wiem, że to z szacunku dla królewskiego grodu :). I ku pamięci pobytu!
Myślę o Was, Siostry i Bracia. I czasem żałuję, że z Wrocka na Jasną jest tylko 220 kilometrów!!!”
„Przede wszystkim, chciałabym Wam podziękować i pogratulować, że tak świetnie zorganizowaliście to wydarzenie, które wniosło wiele zmian w sercach ludzi, którzy w nim uczestniczyli. Zdołaliście zebrać i zintegrować wspaniałych ludzi , którzy swoim postępowaniem dawali piękne świadectwo wiary. Bardzo podoba mi się też inicjatywa „Kilometrów Miłości” i tego, by nie pielgrzymować tylko dla siebie samego i własnego rozwoju. Mam wielką nadzieję, że uda się zebrać potrzebną kwotę by wybudować studnię dla potrzebujących !”
„Moja pierwsza pielgrzymka, pierwsza na rolkach. Od 1 stycznia 2016 borykam się kontuzją – w tym roku dwa razy skleciłam staw kolanowy. Gdy od marca zaczęłam samodzielnie chodzić , dziękowałam Bogu za to, że jest coraz lepiej, za ludzi których spotkałam w tym czasie, którzy bardzo mi pomogli. Zaczęła się rehabilitacja: basen, rower, rolki. W między czasie kolega z pracy zapytał się czy jadę na pielgrzymkę rolkową i tak dał mi tym pytaniem dużo do myślenia. Zmobilizował mnie do pracy. 1 lipca pojechałam podziękować za to dobro, które dostałam w czasie kontuzji. Wszyscy w koło mówili nie, to się udać nie może, przecież jeszcze Cię to kolano boli. Dziś wiem że ten czas i ten ból w trakcie, umocnił mnie w intencjach które wiozłam. Gdy dojechałam na miejsce, nie mogłam pojąć że się udało (tu podziękowania dla organizatorów i osób które jechały – nie zawsze asfalt był łaskawy ). Tak, dałam radę. Tak, to był piękny czas. Tak, chce pojechać za rok (może już z innymi intencjami i podziękowaniami)”.
„Była to moja pierwsza pielgrzymka na Jasną Górę. Jeszcze nigdy nie miałem okazji uczestniczyć w podobnym wydarzeniu. Moje wrażenia z uczestnictwa w pielgrzymce są bardzo pozytywne. Prawdę powiedziawszy to nie spodziewałem się tak cudownej atmosfery. Organizacja pielgrzymki była zapięta na ostatni guzik, widać że organizatorzy włożyli wiele serca i swojego czasu, aby zapewnić pielgrzymom to, co w trasie jest niezbędne. W przyszłym roku z pewnością postaram się namówić znajomych do uczestnictwa w tak wspaniałym przedsięwzięciu, jakim jest Wrocławska Rolkowa Pielgrzymka na Jasną Górę”.
„Bardzo się cieszę, że zdecydowałam się, czy odważyłam na udział w rolkowej pielgrzymce na Jasną Górę. Był to czas oderwania się od spraw codziennych, czas poświęcony Bogu i bliźniemu, czas przeznaczony na modlitwę i rozmowy, spotkanie z Bogiem w drugim człowieku. I właśnie to zapamiętam na długo: radość z bycia z innymi i dla innych, bliskość natury, myśli skierowane na tu i teraz”.
„Była to moja pierwsza pielgrzymka rolkowa. Miałem pewne obawy co do tak długiej trasy, ale w momencie startu wszystkie minęły. Śpiew, modlitwa, wyciszenie, wspaniale wypełniały kolejne etapy podróży. W dobie „szybkich czasów” gdzie człowiek zatraca się często w tak naprawdę sztucznie nakręconym pędzie, jest to czas kiedy można i trzeba się zatrzymać, aby wzmocnić ducha, i przemyśleć sens istnienia. Piękne okolice, lasy, pola, na wzniesieniach i dolinach, powiew wiatru na twarzy przypominają człowiekowi skąd przybył i do kogo zmierza. W drodze atmosfera była wspaniała, do czego każdy z pielgrzymów dołożył cegiełkę. Były małe upadki, kolizje ale wzajemne wsparcie braci i sióstr minimalizowało w zasadzie większość! Trzeba również wspomnieć o wielkiej solidarności grupy, która szczególnie widoczna była w pomocy niesionej słabszym przy wyższym tempie jazdy czy wzniesieniach za co Bóg im zapłać. Zapamiętam rownież Księdza Jerzego, dzięki którego aktywności i niesamowitej energii, mamy tyle pamiątek w postaci zdjęć czy filmów robionych z delikatnie mówiąc miejsc niestandardowych. ale również Bóg zapłać Księdzu Jerzemu za żywy i transparentny wzór człowieka wiary wyrażający się w każdym działaniu jakie podejmuje. Nie mogę nie wspomnieć o „porządkowych”, którzy spisali się świetnie i naprawdę wykonali ciężką pracę, której efektem było poczucie bezpieczeństwa każdego z Nas! Dziękuje Wam jak również wszystkim organizatorom, Pauli, Karolci, ratownikom, braciom kierowcom, wszystkim o których nie wspomniałem, a których Najświętsza Panienka Niech ma w swojej opiece!Z Panem Bogiem i do zobaczenia za rok!Ps. Nigdy nie zjadłem tyle kabanosów co w drodze”.
„Gdy dowiedziałam się od księdza Piotra o organizowanej pielgrzymce rolkowej z Wrocławia cały czas czułam, że muszę tam być. Wiedziałam, że na pewno łatwo nie będzie, przecież jestem po wypadku samochodowym i do dziś odczuwam jego skutki. W duchu wierzyłam, że z pomocą Matki Boskiej Częstochowskie dotrę do celu. Poza tym nie mogłam zawieść tych wszystkich, którzy we mnie wierzyli, przekazali swoje intencje, a przede wszystkim musiałam zrobić to dla siebie. Podczas trudnych odcinków na trasie doświadczyłam bliskości Matki i pomocy przyjaznych mi osób. Podczas tych 4 dni przekonałam się, jak wiele osób szuka Boga, bo przecież każdy w swoim sercu skrywał intencje z którymi pielgrzymował. Matka Boska podczas tych dni pokazywała swoją moc, dając mi radość, pokój, równowagę duchową i dodając odwagi na kolejne kilometry. Pokazała również że jesteśmy sobie nawzajem potrzebni i ciężko byłoby pokonywa kilometry bez jakiegokolwiek wsparcia i modlitwy. Dziękuje jej za osoby, które poznałam w trakcie tej drogi, zarówno te które pomogły mi fizycznie i psychicznie w trudnych chwilach. Był to dla mnie błogosławiony czas, którego właśnie potrzebowałam. Swój trud pielgrzymowania ofiarowałam za siebie, za moją rodzinę, przyjaciół i najbliższych znajomych, którzy potrzebują w swoim życiu przemian duchowych oraz osiągnięcia wymarzonych celów”.
„Pan Bóg też jeździ na rolkach
Dojechałam do Jasnej Góry. 221 kilometrów na rolkach. Mam 43 lata, rolki kupiłam w kwietniu ubiegłego roku. Z poczucia winy, że nie zmuszam synów do aktywności fizycznej, postanowiłam im towarzyszyć. I połknęłam bakcyla ośmiu kółek. Jeździłam kilka razy w tygodniu. 30 października 2015 byłam na konferencji w kinie Nowe Horyzonty. Tam, pierwszy raz widziałam Księdza Jerzego Babiaka, który występował jako Prezes Wrocławskiego Oddziału Salezjańskiego Wolontariatu Misyjnego. A kilka dni później na facebooku pojawiła się informacja o Pierwszej Rolkowej Pielgrzymce Wrocławskiej na Jasną Górę. Uznałam nieskromnie, że to propozycja dla mnie. Kiedy doczytałam, że organizatorem pielgrzymki jest właśnie ksiądz Jerzy Babiak, doszłam do wniosku, że to nie może być zbieg okoliczności.
Decyzja zapadła. Jadę, trzeba ćwiczyć. I ćwiczyłam. Kilka razy w tygodniu, nocami, bo ruch uliczny minimalny, na ścieżkach rowerowych i na obwodnicy. Nie umiałam hamować i tego się bałam. Ale wydawało mi się, ze w czerwcu opanowałam nawet umiejętność hamowania.
1 lipca zameldowałam się przy pomniku Chrystusa Króla i pojechałam. Już po pierwszym odcinku – w Kiełczowie, kiedy zaliczyłam wywrotkę, powinnam była się wycofać. Nadludzki wysiłek, prawie sama młodzież, jednak nie umiem hamować, uświadomiłam sobie, że moje umiejętności to absolutne złudzenie. Ale ruszyłam dalej. Nie, wtedy jeszcze nie pchała mnie potrzeba spotkania z Maryją, wtedy jeszcze siłą napędową była Ambicja- przecież zwolniłam się w pracy, tyle osób wie, że jadę, głupio zrezygnować. I jeszcze tego dnia odebrałam od młodych pątników tyle gestów wsparcia, życzliwości, ambicja ustępowała fascynacji. Mieliśmy dużo czasu na wewnętrzne rozmowy z własnym „ja”.
Drugiego dnia zatliła się świadomość, że w tej mojej determinacji jest coś ważniejszego niż chęć udowodnienia sobie i innym, że dojadę. Ta Sabinka, której tak się wszystko udaje, w pracy w pierwszym szeregu, w domu generał, ta Sabinka zamyka pielgrzymkowy peleton, jest jedną z najsłabszych technicznie rolkarek, zależna od tylu dobrych rąk, które podsyła jej Pan Bóg, przyczepiona do porządkowej Moniki na całe cztery dni. Cudowna lekcja pokory, tak bardzo mi potrzebna, choć nie byłam tej potrzeby świadoma.
Miałam wrażenie, że pielgrzymka jest jak mój osobisty koncert życzeń. W myśli pojawia się tytuł W drogę z nami, po kilku minutach Ksiądz zaczyna śpiewać W drogę z nami. Słuchamy jednego z wielu przemówień Świętego Jana Pawła II, naglę słyszę Więcej mieć czy bardziej być – musicie sobie odpowiedzieć na to pytanie… mówi Ojciec Święty do młodzieży. Przecież to „moje” przemówienie, wydrukowałam je sobie przed laty i omawiam z młodzieżą na języku polskim.
Ponad dwadzieścia lat temu, kiedy chodziłam na piesze pielgrzymki i na nabożeństwa do Wawrzynów, zastanawiałam się, skąd Orzech tak mnie zna, tak celnie obnaża moje słabości. Teraz doznałam podobnej refleksji, skąd Ksiądz Babiak mnie zna? Cytuje fraszkę Sztaudyngera Zadaję sobie wiele pracy, by ciągle mówić cacy, cacy – oj, to chyba do mnie. Mówi o myśleniu, ojoj, kiedy ja się ostatnio zatrzymałam na dłużej? Przecież kierował treści swoich konferencji do młodzieży, a ja brałam je do siebie i czułam się z tym naprawdę dobrze.
I jeszcze prosta piosenka Arki Noego, którą w liście przebojów włączała nam Karolcia z busa:
Zatrzymaj mnie, bo rozpędziłem się
Za bardzo, za bardzo rozpędziłem się.
Czy po to tak pędzę na tych rolkach, żeby zatrzymać w biegu swoje myśli? Nie zdążyłam w tym roku przygotować syna do bierzmowania, kurs za kursem, szkolenie za szkoleniem. Rozpędziłam się i nie umiałam wyhamować. Nie umiałam też wyhamować dosłownie, gdyby nie Siostry i Bracia, gdyby nie stłuczone kolano Księdza Tomasza, nie umiałam wyhamować na rolkach bez pomocy drugiego Człowieka.
Przyszedł też kryzys, w Kluczborku przed śniadaniem zakręciło mi się w głowie, a w czasie Mszy Świętej dopadły dreszcze. I wtedy pojawiła się bezradność. Czułam się tak źle, że nie było mowy o dalszym pielgrzymowaniu, wychodziłam na powietrze, zimno, gorąco, koniec. Po ambicjach nie było już śladu, nie ja, mój mózg mówił sam: Panie Boże zdecyduj, jeśli każesz mi wracać, wrócę do domu, jeśli chcesz, żebym jechała, niech się Twoja wola stanie. Dziś układam te uczucia w słowa, ale wtedy to był gejzer emocji, co ja mam robić? Po błogosławieństwie wyszłam po rolki i zapomniałam, że czułam się tak fatalnie. Nawet nie zauważyłam, że mechanicznie szykuję się do drogi. Zjadłam urodzinowego cukierka od Mariolki i wtedy zaskoczyłam – nic mnie nie boli. Nie zabolało do końca.
Tego dnia zaliczyłam dwie wywrotki, przy drugiej wylądowałam w zbożu. I nic mi się nie stało. Ta akrobacja rozbawiła wszystkich. Oczywiście, w kategorii „ilość wywrotek” stanęłabym na najwyższym podium – przewróciłam się osiem razy.
A na Jasnej Górze, kiedy położyliśmy się krzyżem, łzy radości płynęły w trawę, nie pamiętam, kiedy ostatnio tak serdecznie, oczyszczająco płakałam.
Msza Święta przed obrazem Jasnogórskiej Pani. Patrzyła na nas, patrzyła. A przez moją głowę znowu przewinął się potok – tym razem intencji, przypominali mi się chyba wszyscy, z którymi miałam i mam do czynienia, to było tak szybkie, a jednocześnie wyraźne, czytelne, imiona, problemy, podziękowanie, wieczne odpoczywanie, wszystko. Podczas tej ofiary eucharystycznej nie umknęło mi chyba ani jedno słowo, a wcześniej wciąż miałam do siebie żal, nie potrafię się skupić na Mszy Świętej. Staliśmy jak żołnierze, po takim trudzie nie czułam zmęczenia.
Pierwsza Rolkowa Pielgrzymka Wrocławska została zorganizowana perfekcyjnie. Ksiądz Przewodnik był wszędzie, z przodu, z tyłu, na wiadukcie. Twardą ręką prowadził ponad 50 osób, ponad 400 kółek. Wykarmił nas kanapkami, obiadami, kabanosami i nakarmił nasze dusze. Odpowiedzialność za nasze bezpieczeństwo połączona ze spontanicznością, język młodych ludzi, pozorny luz w zachowaniu, aparat, kamera, modlitwa, patriotyzm, a to wszystko przy wyjątkowej dyscyplinie organizacyjnej – taki właśnie był/jest Opiekun duchowy naszej pielgrzymki.
Jestem na fali radości, z jaką wróciłam z Jasnej Góry. Wdzięczna Panu Bogu, że darował mi moją niefrasobliwość i pożyczył skrzydła. Dziękuję kochanej Młodzieży za mocne pomocne dłonie. Dziękuję wspaniałym Porządkowym. Dziękuję za wspólny dar przeżycia tych pięknych dni.
Ale więcej na rolkach nie pojadę, wydaje mi się, że nie powinnam już nadużywać grzeczności Pana Boga. Kochani, warto, warto, warto, ale trzeba opanować technikę jazdy, bo dla amatorów rolkarzy trasa jest ekstremalna. Cały rok przed Wami”.
„Jeszcze raz chciałem podziękować za ten niesamowity czas. Przyznam szczerze, że to była dla mnie wielka lekcja pokory. Zawsze byłem przyzwyczajony do aktywności, miotania się w zabezpieczeniu przejazdów, a tym razem musiałem się pokornie poddać poleceniom innych, zdać swoje bezpieczeństwo w ręce innych, zawierzyć ich umiejętnościom. I co najważniejsze skupić na istocie pielgrzymowania. Nie maiłem chyba okazji podzielić się refleksją po czuwaniu wieczornym prowadzonym przez grupę ewangelizacyjną. Świetne, bardzo mocno przemodlono słowa, jakby przygotowane dla mnie osobiście. Teraz gdy miałem troszkę czasu (przy stęsknionych dzieciach i żonie nie tak wiele jak bym chciał) wiem, że zyskałem ogromny spokój. Eucharystia bezpośrednio przed samym obrazem Jasnogórskiej Pani i w dodatku tak blisko Niej była przeżyciem dla którego nie mam odniesienia w dotychczasowym życiu. Nie wiem jak długo to będzie trwać, lecz od wczoraj mam w swoim sercu ogromny spokój, spokój którego nie zmąca żadne zdarzenie, nawet dzisiejsze wyjście do pracy, która ostatnio nie jest zbyt dobrym miejscem, było inne. Mam takie poczucie jakbym był od świata odgrodzony murem, który filtruje rzeczy i sprawy, taką tarczą ochronną, która nie dopuszcza do mnie złych myśli i nawet pokusy dnia codziennego (za radą udzieloną w czasie pielgrzymkowej spowiedzi) powierzone Matce – Królowej Polski, ulatują jakoś tak nadzwyczajnie łatwo. Mam świadomość, jak wiele wysiłku kosztowało to księdza i cały zespół organizacyjny. Tym większy szacunek za umiejętność elastycznego dostosowywania się do warunków. Niedzielna decyzja o zmianie rozkładu dnia była świetna i nawet gdyby nie przestało padać to i tak uważam że była by właściwa. Dziękuje również, a zasadniczo głównie za konferencje, zacząłem sobie zadawać pytanie czy jestem głupcem i co w życiu robię głupiego, no i nadal mam problem z zdefiniowaniem sobie słowa „Miłosierdzie”, ale to chyba dobre zadanie na refleksję w Roku Jubileuszowym”.
„Cześć Wszystkim !!! Dzisiaj zakończyła się Pierwsza Rolkowa Pielgrzymka, która prowadziła z Wrocławia na Jasną Górę przez polskie uliczki. Coś ciekawego, nowa przygoda. Ogólnie jestem pod wrażeniem jej całej organizacji i ludzi, których poznałem. Ci ludzie są niesamowici! Pierwszy raz miałem okazję poznać ludzi, którzy są neutralni, nienawistni, nie patrzą spod byka, po prostu wszystko robią z dobrą chęcią. Wstają rano z uśmiechem na twarzy, witają się, normalnie uśmiech. Ludzie, którzy żyją i chcą być, a nie to co się dzieje w Polsce czy na świecie, bo poznaje się tych ludzi w sumie sporo, ale zawsze jest jakaś rywalizacja, jakiś zgrzyt, zawsze ktoś tam myśli, że albo będziesz lepszy albo ktoś. Tutaj po prostu była mega neutralnie, mega w porządku, mega ludzie. Każdy z nich też prowadzi różne firmy, różne przedsięwzięcia, ale każdy z nich chciał tam być, chciał przejechać tę trasę na rolkach. Nogi obdarte bo wiadomo, nie jechaliśmy po perskim dywanie. Ja też jestem dalej normalny. Nie mam wyjaranego jakiegoś krzyża na czole, nie jestem biskupem, księdzem ani jakimś tam pachołeczkiem. Dalej jestem sobą. Też nic nie zmieni, to że pojechałem na pielgrzymkę to nie znaczy, że będę codziennie w kościele, czy co weekend. To nic nie zmieniło. Dalej będę sobą, dalej będę się modlił po swojemu i tylko z górą. Nie ufam jeszcze księżom, czy na spowiedzi. Dla mnie po prostu najważniejszy jest ten ktoś z góry, bo wiem że czuwa i dlatego też pojechałem na tą pielgrzymkę, żeby pomodlić się indywidualnie. Nikt nie będzie mnie namawiał do niczego, nigdy w życiu. Co mogę powiedzieć? Mega fajne przeżycie. Cztery dni z fajnymi ludźmi. Polecam każdemu. Jak ktoś lubi jeszcze sport i rolki, a te pielgrzymki będą organizowane coraz częściej, czy Wrocławska czy Gdańska, jest ich troszkę na liście. Możliwe, że też pojadę, zobaczymy jak z czasem, ale polecam. Jak coś zgłaszajcie się do mnie, pomogę coś zorganizować. Pojedźcie, zobaczcie, naprawdę warto. No i co mogę powiedzieć o wizerunku Matki Boskiej ? Nasza pielgrzymka miała tą możliwość, że mieliśmy zarezerwowane wszystkie pierwsze ławki. Było to coś pięknego. Byłem 2-3 metry od Matki Boskiej po raz pierwszy tak naprawdę. Super wrażenie pomodlić się tak blisko od kogoś takiego. Sam rytuał później zamykania obrazu, wizerunku Matki Boskiej, to było takie uczucie, którego nigdy nie czułem i nawet jest nie do opisania. Po prostu trzeba tam być i to przeżyć. Ludzie, którzy byli daleko z tyłu też pewnie to przeżyli, ale być w tym miejscu, widzieć to, coś pięknego. Polecam każdemu. Nie mówię, nie namawiam do jakiegoś modlenia się, do bycia mega katolikiem i w ogóle. Na razie uważam, że trzeba być sobą i robić to po swojemu. Nie trzeba nic więcej. I to samo zrozumieli księża i ludzie, którzy naprawdę modlą się często, ale nie było tak, że oni codziennie z różańcem, że były tylko rozmowy. Było wesoło, śmiesznie, tak jakby to był jakiś obóz. Po prostu mega ludzie. Fajni, zwykli ludzie, tak jak ja, jak wy wszyscy, ale chcieli po prostu się przejechać na rolkach i modlić podczas takiej jakby pielgrzymki. Pozdrawiam Was, trzymajcie się”.